Wysoki mężczyzna lat może ze 35, ubrany w szarą flauszową kurtkę, wstał z ławki, złożył gazetę, zarzucił aktówkę na ramię i ruszył w kierunku drzwi na perony. Z tej samej ławki, na której siedział, dobył się skrzeczący głos babci w chusteczce na głowie:
– Proszę Pana, proszę Pana, a walizka!!!???
Mężczyzna skierował wzrok na brązową walizkę, która stała obok miejsca gdzie siedział. Odpowiedział zdumiony:
– To nie moja!
– Jak nie pana!? To czyja? – woła babcia.
Kilka osób również odwróciło głowy. Walizka była starego typu, z okuciami na rogach, przewiązana sznurkiem. Faktycznie jakoś nie pasowała do owego przystojniaczka.
– Nie wiem! – odpowiedział facet – pewnie ktoś inny ją tu zostawił. Spieszę się, zaraz mam pociąg. – i ruszył do drzwi. Słuchać już było odgłosy zbliżającego się pociągu.
– Trzeba by gdzieś zgłosić tę zgubę. – mówiła babcia, tak niby do siebie, ale może ktoś usłyszy… i wybawi z zakłopotania.
– Ciekawe co w niej jest – zainteresował się jeden z żulików.
– Może bomba! Ha ha – zaśmiał się drugi.
– A może rzeczywiście ktoś podłożył tu bombę? Jaki terrorysta, albo co? – zawołała babcia.
Nad walizką zebrało się kilka osób. Radzą między sobą co zrobić. Starszawy chłop, chyba z roli woła:
– Dajta, otworzę i po sprawie!
– Panie, a jak wybuchnie? – zlękła się blondyna w średnim wieku. – Lepiej może nie.
– Zawołajmy policję. Powiemy, że jest tu podejrzany przedmiot i niech zabierają, albo co – rzekł grubawy siwiejący pan.
Zawtórowała mu babcia w chustce:
– Tak będzie najlepiej. Na policję to zgłośmy.
Blondynka wyjęła z torebki starawy już model nokii i wybrała 997. W słuchawce: piiiip,….piiiip. Po chwili odezwał się głos dyżurnego policjanta. Kobieta dość rzeczowo wytłumaczyła o co chodzi, nie dając się zbyć policjantowi, wprawiając jednocześnie nieco w zdziwienie otaczające grono ludzi, gdyż nie wyglądała, na taką co tak inteligentnie potrafi dyskutować. W rezultacie obiecano wysłać patrol.
Po kilkunastu minutach bez sygnału pod dworzec podjechał radiowóz. Żuliki zdegustowane takim obrotem sprawy i towarzystwem policjantów udali się na peron i przez uchylone drzwi próbowali trochę podsłuchać i trochę podpatrzeć. Grubawy policjant rozpoczął dochodzenie jak i co. Babcia opowiedziała jak było. Reszta jej dzielnie kibicowała. Drugi policjant, chyba starszy stopniem, zawyrokował:
– Dobra otwieramy!
Ludzie nieco odsunęli się robiąc miejsce, ale odeszli tylko na tyle, żeby mieć kontakt wzrokowy z walizką. Policjant przeciął scyzorykiem sznurek. Zamek puścił sam, słaby był widać i stąd sznurek. Zebrani ze zdumieniem patrzyli: a w walizce leżały dwie głowy!…
… kapusty….
6 odpowiedzi
czekam na pełnometrażowy kryminał
..aż na policję sam chciałem dzwonić…
.heheheh…. rozwaliły mnie te głowy… kapusty:) i faktycznie napięcie rosło….:)
Ja tam do końca miałem nadzieję, że coś w końcu p…nie ; )
podobało mi się. Nawet ci powiem więcej: trzymało w napięciu 😉 fajnie napisane. M
dobre Aga , dobre, pisarka z ciebie…………