”Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy. Choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy.”
Takie słowa sentencji wielkanocnej znalazły się na rewersie mojego najnowszego obrazu. Wielokrotnie wracały w mojej głowie… i w sercu. Namalowane zostały czcionką starosłowiańską, trochę zmodyfikowaną na potrzeby dzisiejszego sposobu zapisu polskich znaków. Nawiązać tym chciałam do korzeni ikony wschodu.
Tegoroczne zmartwychwstanie jakoś dziwnie głęboko dotknęło mojego serca. Dało jakąś dziwną jak dla mnie pewność, że było ono faktem.
Na awersie znalazła się ikona twarzy Jezusa, namalowana na szkle. Tło zielone, bo wiosna i nadzieje nowe. Specjaliści zarzucili by mi, że ikonę maluje się na desce, a mandylion, na desce z naciągniętym i zagruntowanym płótnie. I powiedzieli by nie „namalowana”, tylko „napisana”. Dla mnie jest ważne by ikonę tworzyć w sercu. Tam jej właściwe miejsce, a na co przelana, to już inwencja artysty.………………………………………………………………………………………………….
2 odpowiedzi
Zgadzam się. Na jakiej materii jest tworzona ikona to sprawa wtórna. Pierwszorzędną jest, by była malowana z duchowej inspiracji.
W Wielkanoc, jak uczniowie idący do Emaus, można spotkać Pana żyjącego, ale spostrzega się to nie od razu, ale widać to po pewnym czasie.
Zmartwychpowstaniem jest miłość; żyj i kochaj a zmartwychpowstaniesz. Dzieło wysokich lotów i uduchowione – napisane modlitwą…