Blog

Luty, czyli paradoks kalendarza

Na początku tego wpisu przepraszam wszystkich zawiedzionych, że nic nowego na stronie od grudnia się nie zdarzyło. Trwają zaawansowane prace nad poważną renowacją, więc nie bardzo mam czas pisać. Zatem będzie dziś o życiu, a nie o malowaniu, ani starociach.

Luty, najkrótszy w całym kalendarzu miesiąc. I całe szczęście, że ma mniej dni. Dla mnie to najdłuższy miesiąc w całym roku. A to przez niecierpliwe oczekiwanie wiosny, ciepła, zieleni, zawilców, krokusów i pączków zielonych wyrastających z „uschłych” zimą patyków drzew (ciągle i niezmiennie się zadziwiam jak to możliwe?). Tęsknię za jazdą samochodem po niezaśnieżonych drogach, za ciepłem słońca, którego tej zimy było bardzo, ale to bardzo mało, za tym że woda z nosa nie leci na dworze i jak się z niego wróci, za niepaleniem w piecu, za pracą w ogródku, za renowacjami na dworze, za piwkiem wypitym z sąsiadami na podwórku, za jazdą na rowerze za miasto…. I tak mi się dłuży to czekanie, że tylko wyjść z siebie i stanąć obok.

Jedna odpowiedź

  1. pocieszam się, że już niedługo i marzec, kwiecień i do ogródka trzeba pójść… marzy mi się sianie i podlewanie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Archiwum

Moja twórczość
Waga z 1948. Nowa skrzynia Matka Boża góralska. Pneumatofora. Sierpień 2021. Po renowacji

Kategorie

- Moje produkcje

Poprzednie edycje