Blog

Święci o zielonych oczach

Ponad dwa miesiące temu przybyli do mojego domu. Poranieni, brudni, jakby życiem „wiecznym” zmęczeni. Święci o zielonych oczach: św. Stanisław Kostka i św. Tereska w feretronie (dla nie wtajemniczonych feretron to obraz, który się nosi w procesjach). Odgrzebano Ich gdzieś w zapomnianym zakątku. Już pierwsze spojrzenie na feretron było odkryciem, że to perła którą warto poddać renowacji. (Wbrew różnym opiniom proboszczowie małych wiejskich parafii nie leżą na pieniądzach i długo się zastanawiają w co je zainwestować.)

Feretron ten wykonany został prawdopodobnie na początku XXw., w najstarszym w Polsce zakładzie tego typu, Zakładzie Sztuki Kościelnej Kazimierza Schaefer’a w Piekarach Śląskich. Zakład ten założyło i w nim pracowało dwóch braci, z których jeden był kupcem a drugi artystą.

Myślę, że tworzono tam „z duszą” i niezwykle profesjonalnie. Czyli idealne połączenie. Podziwiałam fachowość i piękno wykonania. Zakład ten istnieje do dzisiaj i specjalizuje się w rzeźbie sakralnej. Więcej informacji i zdjęć tutaj >> Polecam ciekawy fotoreportaż: „Święty beton”.

Pierwotnie feretron był cały w kolorze złotym. Części rzeźbione były w większości złocone szlagmetalem, reszta malowana złotą farbą, z pewnymi tylko elementami złoconymi. Po wielu latach prawdopodobnie złocenia ściemniały, być może trochę popękały, a złota farba też straciła swój kolor. Ktoś przemalował więc go na brązowo, a złocone elementy zostały pomalowane na biało (i to nie jednokrotnie). Farba znów pękała, razem ze szpachlówką, którą kiedyś pokrywano drewniane elementy w celu nadania im gładkości. Potem, coś tam się urwało i tak feretron spoczął „na emeryturze” w stodole. To właśnie doprowadzenie elementów rzeźbionych do stanu obecnego trwało najdłużej i wymagało największego nakładu pracy. Trzeba było zdjąć stare powłoki farby, oczyścić popękaną szpachlę, skleić całość, nałożyć nową szpachlówkę, wygładzić, zapodkładować i część pomalować na złoto, a na większości położyć złoto w postaci szlagmetalu, oraz na koniec zabezpieczyć przed utlenianiem. Od podkładowania do końca kładzie się 7 warstw różnych preparatów.

Same obrazy zostały namalowane na blasze. Stan ich był katastroficzny (mama moja, jak to zobaczyła to zwątpiła, czy dam radę). Na całości były wżery do blachy spowodowane przez wilgoć i pleśń, która osadzała się na nim w kościele w zimę, kiedy ludzie chuchają, a na zimnej blasze się wszystko skrapla. Uzupełnienie tego to praktycznie pomalowanie całego obrazu. Też się zeszło i wymagało precyzji.

Całość feretronu też była przełamana i się bujała. Stare kleje już nie trzymały. Trzeba było oczyścić wszystko ze starej farby, pomalować i nanieść złocenia na niektórych elementach. Postanowiłam, że kolor feretronu będzie zielony, tak jak wiosna i młodość świętych Stasia i Tereski. Złoty i brązowy wydawały się zbyt poważne.

I tak to po ponad dwóch miesiącach wytężonej pracy, czasami nawet nocami, święci o zielonych oczach otrzymali nowe życie i wrócili do ludzi.

A w ostatnią noc patrzyłam na nich z żalem, że jutro odjadą. Jakoś się „przymieszkali” i pusto potem było w posprzątanym pomieszczeniu.

PS. Mam też świadomość, że nie wszystko wyszło idealnie.

Więcej zdjęć z prac tutaj >>

3 odpowiedzi

  1. Piękne te feretrony ,zwłaszcza ten św.Teresy.mojej patronki od bierzmowania.Pamiętam że w szkole średniej zawsze prosiłam św.Teresę choć o jeden płatek róży …

  2. Gratuluję pięknej pracy, może ogłoś się, ze robisz takie rzeczy…? Wielu proboszczów ma na strychach takich świętych „połamanych”. Warto ich do ludzi przywracać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Archiwum

Moja twórczość
barkarola SONY DSC Przed renowacją stolarz

Kategorie

- Moje produkcje

Poprzednie edycje