Motyw pomarańczowego domu przywołuje mi na myśl wspomnienia z dzieciństwa i dom moich dziadków.
Pamiętam to gorące lato, ścieżkę wśród kwiatów, ogromne kępy floksów, ciepły wiatr, bzyczenie much i odgłosy zwierząt dobiegające z drugiego podwórka. Bieganie z dzieciakami do nocy, leżenie na trawie w sadzie za stodołą, jazda na wozie na kopie siana, spanie na sianie, wieczorne opowieści o duchach. Mleko od krowy, blachę świeżego placka drożdżowego, który zjedliśmy w jeden wieczór, dymiące pociągi przejeżdżające i fiukające blisko. Nie było komórek, kontroli, latało się gdzie się chciało. Pozostało tylko kilka czarno białych zdjęć zrobionych przez kuzyna Ziutka, który pewnego roku zafiksowany fotografią przyjechał na wakacje z Rembertowa z aparatem.
Jedna odpowiedź
Naprawdę tak było jak piszesz…takie miałem dzieciństwo z gankiem, prowadzącym do wiejskiego domu. I te floksy! Ale to już było…?